BLISKOŚĆ

 

Od naszego ostatniego chustowania minęło sześć lat, choć wydaje się, że to było chwilę temu. Starszak uwielbiał tę bliskość. Nie przeszkadzało mu ograniczenie ruchów w chuście. Lubił być noszony. Co innego młodszy syn – ten pozwolił zawinąć się tylko raz i zdecydowanie dał nam do zrozumienia, że takiego krępowania nie toleruje. Znaleźliśmy jednak inne sposoby na bycie blisko.

Ile dzieci i rodziców – tyle historii o pierwszych miesiącach życia razem. Jedną z takich opowieści poznajemy w książce Tulaj mnie Magdaleny Cichońskiej. Trzyletni Fryderyk zaprasza nas do swojego domu i relacjonuje wydarzenia, które miały miejsce pewnego sobotniego poranka. Rodzina chciała pójść do parku na piknik. Wszystkie plany pokrzyżował jednak deszcz. Na szczęście tata znał sposób na poprawę humorów. Mama otrzymała ulubioną kawę, a Fryderyk – kakao z piankami. Wspólne śniadanie zamieniło się w magiczną chwilę pełną bliskości i miłości. Po południu wyszło słońce i rodzina wybrała się do parku. Fryderyk już miał iść do taty, który czekał na niego z piłką, ale nagle zauważył, że mama wyciąga coś dziwnego z koszyka piknikowego. Tym czymś była chusta, w której Fryderyk był noszony. Chłopczyk przytulił się do mamy, a ona zamotała chustę i znowu oboje poczuli niezwykłą bliskość. Ta chwila przywołała lawinę wspomnień. Wzbudziła jednak również niepokój w dziecięcym sercu:

– Gdy byłem mały, to ciągle nosiłaś mnie na swojej piersi. Byłem z tobą zawsze i wszędzie. Czułem jak ładnie pachniesz i lubiłem to miarowe kołysanie do snu. A teraz… teraz już wcale nie jesteśmy blisko!

Chłopczyk rozpłakał się, a mama przytuliła go i przypomniała synkowi wszystkie momenty bliskości: wspólne czytanie przed snem, wieczorną kąpiel, pocieszanie po wypadku na rowerze, zabawy na dywanie. Noszenie w chuście sprawdzało się, gdy Fryderyk był mały, ale gdy podrósł sposoby na okazywanie bliskości się zmieniły. Nie oznacza to jednak braku miłości. Wręcz przeciwnie. Mama i tata byli już bardziej obok synka, dawali mu przestrzeń na samodzielne poznawanie świata. Bliskość przybrała inną formę, ale nie zniknęła. Fryderyk zrozumiał doskonale, co chciała mu przekazać mama, dobry humor powrócił i wszystko było tak, jak być powinno.

Historia jest piękna i wzruszająca. Jedyny zgrzyt w tekście polega na zaniżeniu wieku chłopca. Trudno uwierzyć, że trzylatek wypowiada się w tak dojrzały sposób, że tyle pamięta, jeździ na dwukołowym rowerku z pedałami. To oczywiście drobiazg, bo najważniejszy jest przekaz. Treść trafiła bezbłędnie do mojego starszaka. I ja również – podobnie jak mama Fryderyka – usłyszałam pytanie: „Dlaczego mnie już nie tulisz w chuście?”. Historia ta stała się świetnym pretekstem do rozmowy na temat zacieśniania więzi, sposobów bycia blisko…

Od razu się przyznaję: do tej książeczki przyciągnęły nas tak naprawdę ilustracje Joanny Izydor. Cudowne, nasycone kolorami, wypełnione ciepłem i jedyną w swoim rodzaju magią płynącą z rodzinnego życia. Nie są jedynie dopełnieniem tekstu. Na niektórych stronach to one grają główną rolę. Zauroczyła mnie ta kreska. Chętnie poznalibyśmy dalsze przygody Fryderyka i jego rodziny. Tymczasem polecamy tę książeczkę Waszej uwadze.

Tulaj mnie

Tekst: Magdalena Cichońska

Ilustracje: Joanna Izydor

Wydawnictwo: Moroszka

Liczba stron: 40