JAK CIOTKA FRU-BĘC URATOWAŁA ŚWIAT OD ZAGŁADY
„Ciocia, stryjenka, wujenka. Po angielsku aunt, po czesku teta, z japońskiego oba, a w łacinie matertera. A dla mnie ciocia Irena, Basia, Ula, Małgosia, Danusia, Iwona. Każda inna, każda kochana, u każdej można było robić coś ciekawego. U jednej biegałem po okolicznych lasach, u drugiej po kryjomu wyjadałem ciastka z szafki, u trzeciej oglądałem ulubione programy, a u czwartej wertowałem stosy komiksów 🙂 . Mimo wspaniałości dziecięcych wspomnień, nic mi nie wiadomo, by któraś z nich uratowała świat (w sensie globalnym). A może się mylę? Możliwe, że w tajemnicy przed innymi, wieczorem zakładały obcisłe trykoty, peleryny, maski i ruszały do walki ze złem? Kto wie 😉 .”
Czytaj więcej