MIKOŁAJEK. JESTEM NAJLEPSZY!
Mikołajka nie trzeba chyba przedstawiać nikomu. Przygody tego sympatycznego urwisa i jego kolegów bawią kolejne pokolenie. Szybka, prosta kreska Jean-Jacques’a Sempégo, zabawne teksty René Goscinny’ego oraz zderzenie świata dorosłych i dzieci to przepis na murowany sukces. Na księgarnianych półkach można przebierać w pojedynczych częściach oraz wydaniach zbiorowych. Najnowsza propozycja z wydawnictwa Znak to malutka książeczka należąca do „Kolekcji psot i wybryków”, oprawiona w twardą okładkę, oferująca kilka opowiadań z Nowych przygód Mikołajka.
Mikołaj zawsze znajdzie sposób, aby zapewnić swoim rodzicom nowe atrakcje. Tym razem przynosi do domu dyktando, które napisał najlepiej w całej klasie. Jest dumny z tego osiągnięcia i domaga się nagrody. Tort czekoladowy będzie w sam raz. W tej dziedzinie może wykazać się mama. No i wrotki – one też wynagrodzą edukacyjny trud. O ten prezent powinien postarać się tata, ale żeby oderwać go od gazety potrzebna staje się interwencja mamy. Ironicznie uwagi ojca nie trafiają do Mikołajowej głowy. Chłopiec bierze je na serio, co powoduje zabawne rozważania w dalszej części opowieści. Wszystkie przygody poznajemy dzięki relacji Mikołajka. Dziecięcy odbiór rzeczywistości i próba zrozumienia świata dorosłych powodują lawinę śmiesznych zdarzeń i stwierdzeń. To wspaniałe źródło humoru w całej serii. Wróćmy jednak do sytuacji z dyktandem. Mikołaj oczywiście nie dostał ani tortu, ani wrotek. Za to w kolejnym, zwykłym dniu, pozbawionym tak spektakularnych zdarzeń jak piątka w szkole, urozmaiconym jedynie „pałą z arytmetyki”, wszystko jest „naprawdę super”, a Mikołaj kwituje całe wydarzenie stwierdzeniem swojego kolegi, Alcesta: „Rodziców nie da się zrozumieć”.
W poszukiwaniu klucza do zrozumienia rodzicielskich umysłów przeskakujemy do kolejnego opowiadania – tym razem z krokietem w roli głównej. Sąsiad kupuje sobie zestaw do tej dziwnej gry. Mikołaj chce oczywiście rozegrać z panem Blédurt choćby jedną partię. Tata się jednak na to nie zgadza. Sytuacja zaognia się w komiczny sposób. Jesteśmy świadkami realizowania przepisu idealnego na sąsiedzką sprzeczkę. Dwóch dorosłych mężczyzn, jedna gra i usilne próby udowodnienia, kto jest lepszy, nie zapowiadają szczęśliwego finału. A Mikołaj – jak to on – po swojemu tłumaczy tę całą zawiłą sytuację i wyciąga z niej to co najlepsze: zapowiedź świetnej zabawy na przerwie z kolegami w klasie.
W trzecim opowiadaniu na scenę wkracza malutki Sylwester – dzidziuś, z którym znajoma mamy, pani Marcellin, przyszła do domu Mikołaja. Chłopiec dostaje nie lada zadanie. Ma zająć się na chwilę niemowlakiem. Oczywiście nie trudno przewidzieć, jak kończy się ta historia. Po serii zabawnych zdarzeń, wybuchach płaczu Sylwestra i Mikołaja, a także pełnych egzaltacji reakcjach mamy i pani Marcellin następuje wreszcie szczęśliwy finał. Pojawiają się nawet śmiałe rozważania na temat potencjalnego rodzeństwa dla Mikołaja. Gdyby tylko obie panie miały wgląd w myśli chłopca, wiedziałyby, do czego tak naprawdę taki braciszek (albo siostrzyczka) przydałby się temu pomysłowemu urwisowi.
Książeczka wciąga niespostrzeżenie. Zapewniam, że trudno oderwać się od lektury następnych rozdziałów. Kolejne historie dotyczą niefortunnych prezentów (Wielki słoń), znalezionego portfela (Nieposzlakowana uczciwość), przyjmowania najgorszych lekarstw pod słońcem (Lekarstwo), gubienia się i odnajdywania (Robiliśmy zakupy). Jednak moja ulubiona opowieść nosi tytuł Robię porządek. Jest niezwykle życiowa. Zupełnie, jakbym obserwowała sytuację z mojego „podwórka”. Mikołaj zostaje zmuszony przez mamę do posprzątania w swoim pokoju. Chłopiec po kolei relacjonuje rozbawionemu czytelnikowi kolejne czynności mające zaprowadzić ład nie tylko w zabawkach, ale i w całym domu. Katastrofa goni katastrofę, a Mikołaj każde zdarzenie kwituje beztroskim i ufnym stwierdzeniem, że „to nic takiego”. Urwis znajduje wytłumaczenie dla każdej popełnione gafy. I nie wie, dlaczego mama w finale robi mu potężną awanturę.
Na końcu tego wydania znajdują się krótkie biografie autorów Mikołajka, a także zestawienie pozostałych książeczek z przygodami tego sympatycznego chłopca. Gorąco polecam Wam zarówno ten kieszonkowy tomik, jak i wszystkie pozostałe części. Dolna granica wiekowa: u nas 7+, choć to zapewne sprawa dość indywidualna. Górna granica wiekowa nie istnieje. Zapraszam do lektury!
Mikołajek. Jestem najlepszy!
Tekst: René Goscinny
Ilustracje: Jean-Jacques Sempé
Tłumaczenie: Barbara Grzegorzewska
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 144