FELCIA, CZYLI SZKICE Z KICHAJĄCYM BERECIKIEM

 

Choć jestem trochę młodsza od Felci, tytułowej bohaterki z najnowszej książki Pawła Pawlaka, doskonale pamiętam czasy, gdy nie było telefonów komórkowych i komputerów, najlepszą zabawę stanowiła gra w gumę przy trzepaku, a czerwony słodki sok z woreczka był przysmakiem wszystkich dzieci z podwórka. Felciny narrator przypomniał mi również o białych taśmach klejących, mających skórkę jak u kurczaka, o pozowaniu do zdjęć, których w jednej rolce filmowej było zaledwie 36, a także o szklanych butelkach z mlekiem, zamykanych na błyszczące kapsle… Dziękuję autorowi za to, że skonstruował ten książkowy wehikuł czasu. Obrazki z życia niezwykle rezolutnej bohaterki, która swoją wyobraźnią mogłaby obdzielić sporo osób, pozwoliły mi oderwać się od rzeczywistości i wybrać w sentymentalną podróż do krainy dzieciństwa.

Paweł Pawlak stworzył subtelny, niezwykle urokliwy tytuł, który pozwala dorosłemu czytelnikowi spojrzeć ponownie na świat oczami dziecka. Małym czytelnikom szkice z Felcią w roli głównej dają z kolei możliwość zapoznania się z realiami dawnej, lecz nie tak znowu odległej epoki. Kolejne rozdziały to zabawna (choć nie zawsze) pochwała wyobraźni, połączona z kaskadą prostych życiowych sytuacji, w których próbuje odnaleźć się nasza bohaterka.

Poznajcie Felcię. Ma dwurzędowy płaszczyk puszczający „zajączki”, unika butów, które gryzą, i ma ukochany, tytułowy kichający berecik od cioci Klimci z Ameryki! Uwielbia przyrodę, czego dowodem mogą być historyjki z BMW i motylem. Lubi robić niespodzianki swoim bliskim, choć czasami kończy się to katastrofą. Nieustannie próbuje zobaczyć swojego Anioła Stróża i ma ograniczone pole manewru, jeśli chodzi o jazdę autkiem (ach, miałam podobne!). Przepada za wakacjami u babci i nurkowaniem w kufrze z amerykańskimi skarbami. Jest również niezwykle samodzielna. Scena z zakupem pełnotłustego sera białego i klikającą (cyk!) portmonetką przypomniała mi moje wycieczki do sklepu, gdy ze sznurkową siatką i skórzanym portfelem mamy gnałam do warzywniaka na tej samej ulicy. Felcia jest również szczęściarą, która miała okazję oglądać lądowanie Apollo 11 na Księżycu. To wydarzenie pozwala jej zaplanować (częściowo) przyszłość i jeszcze bardziej rozhuśtać własną wyobraźnię.

Magicznie odprężający tekst zmieszał się w Felcinych przygodach z uroczymi ilustracjami. Całostronicowe obrazki i uzupełniające rysunki wplecione w tekst, zgrały się świetnie z komiksowymi wstawkami o kadrach rodem z PRL. Ciekawe detale (np. syfon do wody!) serwują dorosłemu czytelnikowi sporą dawkę wspomnień. Scena, w której tata Felci naprawia syrenkę, przypomniała mi chwile, gdy mój tata nieustannie pochylał się nad naszym białym maluszkiem. Występ „wiewiórek” cofnął mnie do czasów moich występów szkolnych i licznych akademii, w których zapał uczestników rekompensował wszelkie braki sprzętowe.

Opowiastki o Felci zaczarowały nas zupełnie. Dla chłopców była to podróż w zupełnie nieznany świat. Krótkie teksty, połączone z łyczkiem historii, rozbawiły moich małych czytelników, a mnie rozczuliły i przywołały lawinę wspomnień. Niemal poczułam na języku lekko kwaśny smak oranżady w proszku, której nigdy (!) nie psuło się niepotrzebnym rozcieńczaniem w wodzie. Ogromnie polecam Wam Felcię. Poznajcie wszystkie szkice z kichającym berecikiem i zakochajcie się w tej bohaterce tak jak my.

Felcia, czyli szkice z kichającym berecikiem

Tekst i ilustracje: Paweł Pawlak

Wydawnictwo: Wilga 

Liczba stron: 96