STRAŻNICZKA SŁOŃCA

 

Najnowszą książkę duetu Maja Lunde – Lisa Aisato pochłonęłam w jeden dzień. Wprost nie mogłam się od niej oderwać. W sercu noszę ją jednak od wielu dni i długo zbierałam się do tej recenzji. Co powinnam napisać, aby nie uchylić zanadto rąbka tajemnicy? Jak przekazać Wam w wiarygodny sposób, że to jedna z najpiękniejszych publikacji, jakie do tej pory czytałam? Gdy wyrażę zachwyt na koncertowymi ilustracjami – będzie to jedynie powielenie wielu innych opinii. Gdy za bardzo ujawnię fabułę – uniemożliwię Wam radość z odkrywania tej historii na własną rękę. Po wielu przemyśleniach stawiam na recenzję niedopowiedzianą – tak, aby Strażniczka Słońca mogła przemówić samodzielnie.

Przy Śnieżnej siostrze – pierwszej książce stworzonej przez Maję Lunde i Lisę Aisato – płakałam ze wzruszenia. Teraz jednak czas na Strażniczkę Słońca – historię, która zdecydowanie bardziej nadaje się na wiosenne miesiące, choć początek całej opowieści temu przeczy…

Świat Lilii wypełniają smutek, szarość oraz monotonny stukot kropel deszczu. To miejsce, w którym nie ma słońca. Zniknęło, gdy dziewczynka miała rok, a ludzie od tamtej pory cierpią z powodu głodu. Bez dobroczynnych słonecznych promieni nic nie chce rosnąć. Sytuacja byłaby zupełnie beznadziejna, gdyby nie dziadek Lilii i jego szklarnia. To on dostarcza świeżych warzyw i owoców mieszkańcom deszczowego miasteczka. Jest ważną osobą dla nich i dla Lilii. Niestety w relacji między wnuczką a dziadkiem brakuje ciepła. Ta dwójka ma jednak tylko siebie, a niektóre tajemnice muszą zostać zachowane.

Pewnego dnia ciekawość bierze górę nad przysięgą i dziewczynka wkracza do zakazanej szklarni. Wydarzenie to staje się punktem zwrotnym całej akcji, która nabiera barw (w dosłownym znaczeniu tego słowa). Wraz z odważną bohaterką zatapiamy się w cudownym miejscu, które w niczym nie przypomina smutnego świata z początku historii. Pojawiają się tajemniczy Chłopiec i jego Pies oraz jeszcze bardziej tajemnicza postać, która jest przeszłością, teraźniejszością i przyszłością całej opowieści. Fabuła zakręca wielokrotnie, nabiera rumieńców i tempa. Czytelnik niecierpliwie przewraca kolejne strony, aby odkryć to, co schowało się przed jego oczami, rozwikłać zagadki, znaleźć wytłumaczenie.

Wzruszenie i wyciskające łzy wątki splatają się z oszałamiającą paletą barw i emocji wtłoczoną w cudne ilustracje Lisy Aisato. Dobijamy do ostatnich stron i mamy wrażenie, że… tam byliśmy – zarówno w deszczowym świecie Lilii, jak i w niezwykłych miejscach opisanych w kolejnych rozdziałach. Byliśmy tam razem z młodymi bohaterami. Paliło nas pragnienie i upajaliśmy się bogactwem darów ziemi.

To niezwykła książka. Zostanie z nami na długo, a gdy przyjdzie czas, przeczytam ją razem z moimi synami. Sięgnijcie po Strażniczkę Słońca – historię, w której (jak w życiu) jest wszystkiego po trochu. Wielka strata i poczucie żalu, brak zrozumienia, zapalczywość, chęć zemsty i dojmujący smutek ścierają się z oczyszczającą miłością, nadzieją na lepsze jutro, wiarą przekształcającą świat, wybaczeniem, silną potrzebą działania oraz przyjaźnią mocniejszą niż wszelkie przeciwności. Ważny wątek oplata się wokół pór roku: traktuje o zaburzeniu równowagi w przyrodzie oraz twórczej i jednocześnie niszczycielskiej sile słońca. Ta ponadczasowa piękna baśń z pewnością poruszy Wasze serca. Bardzo, bardzo gorąco polecam!

Strażniczka Słońca

Tekst: Maja Lunde

Ilustracje: Lisa Aisato

Tłumaczenie: Milena Skoczko

Wydawnictwo Literackie

Liczba stron: 200

Książka do kupienia w księgarni internetowej czytam.pl