NIE MOGĘ, TRZYMAM DZIECKO

RODZICIELSTWO BEZ INSTRUKCJI OBSŁUGI

 

Dawno się tak nie uśmiałam, jak przy lekturze Nie mogę, trzymam dziecko… Autorka wychodzi z założenia, że nie da się być rodzicem idealnym. Im wcześniej się z tym pogodzimy, tym lepiej dla nas, naszych dzieci i naszej równowagi psychicznej. A gdy zdarzają się sytuacje, w których pozostaje tylko bierna obserwacja płonącego świata wokół nas – usiądźmy na kanapie, sięgnijmy po książkę Kseni Potępy i pocieszmy się tym, że „inni też tak mają”.

Gdy pochłaniałam kolejne strony tej przezabawnej publikacji, w mojej głowie zderzały się ze sobą następujące myśli:

A) Dobrze wiedzieć, że są gdzieś rodzice, którzy mają podobnie jak ja.

B) Wystudiowane i polukrowane medialne kadry przedstawiające rodzicielstwo to tylko… wystudiowane i polukrowane medialne kadry

C) Oooo! Ta sytuacja przedstawia się podobnie jak u nas. O! Ta też! I ta scenka nie jest nam obca!

D) Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja w trzeciej klasie podstawówki oraz mój maluch w wieku trzech lat nosiliśmy fryzury „na Kopernika”. Wszystko przez domorosłych fryzjerów: mojego tatę, który za krótko obciął moją grzywkę, oraz… przeze mnie – to ja zaszalałam i zafundowałam mojemu brzdącowi włosy jak od garnka.

Lekturę rozpoczynamy od schematu dziecka. Następnie przeglądamy się jak w lustrze w kolejnych tekstach i zabawnych rysunkach. Wzdychamy („Jakie to prawdziwe!”), gdy czytamy rozdział o zabawkach, zachowaniu rodziców, dobrych radach, paradoksach czy sprzątaniu. Odnajdujemy się w historyjce o domowym fitnessie i jodze. Zgadzamy się z arcyprawdziwym opisem pracy zdalnej. Podpisujemy się pod stwierdzeniem, że gdy dziecko choruje, to „mamy gotowy przepis na tydzień trwający tysiąc lat”, a także pod zdaniem o „specyficznym rodzaju ciszy”. Z uśmiechem stwierdzamy, że nasze randki wyglądają podobnie jak te, które opisuje autorka. I wreszcie – wyciszamy się (jak dziecko po szalonej zabawie) w trakcie czytania rozdziału pt. Kiedyś vs dziś.

Szczere, wypełnione dystansem do własnego rodzicielstwa, śmieszne i jakże prawdziwe teksty zostały urozmaicone rysunkami, które czasami mówią więcej niż tysiąc słów. Zobaczcie choćby stronę ze scenką przy windzie, dzieckiem śledziem lub szykowaniem się do wyjścia. Albo przepis na zimną kawę! Dla mnie bomba!

Jeśli chcecie się pośmiać, odstresować, spojrzeć na szereg spraw związanych z rodzicielstwem z odpowiedniej perspektywy – sięgnijcie po Nie mogę, trzymam dziecko. Ta książka działa lepiej niż podwójna melisa! Sprawdziłam i polecam.

Nie mogę, trzymam dziecko. Rodzicielstwo bez instrukcji obsługi

Tekst i ilustracje: Ksenia Potępa

Wydawnictwo: Znak literanova

Liczba stron: 240